Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 6

*Ashton pov*
Rano obudziły mnie krzyki z dołu domu i wibrowanie mojego durnego telefonu.Czyżby kolejna wiadomość od tego idioty? I to do tego w sobotę? On chyba sobie jaja robi... Niech wreszcie przestanie grać w te durne, dziecinne gierki i niech nam po dobroci odda Sophię. Ach byłbym zapomniał! On po dobroci nic nie potrafi zrobić... Wiedziałem czego on chce... Chce żebym wreszcie wycofał się z wyścigów i żeby Michael wycofał się z handlowania tymi gównami. Mogłem się tego po nim spodziewać. Grał dobrego koleżkę ale zranił mnie. Chciał skrzywdzić dziewczynę w, której już od dłuższego czasu się podkochiwałem ale nie miałem odwagi do niej zagadać. Kto wie czy będzie jeszcze szansa żeby jej to powiedzieć. Postanowiłem nie marnować ani chwili dłużej więc odczytałem wiadomość "Dzisiaj masz spokój... Przygotuj się na poniedziałek. Jeśli chcesz żeby przeżyła mam pewną propozycję. Przedstawić Ci ją?" "Gadaj do rzeczy a nie pieprzysz byle co!" "Oddamy Ci ją pod jednym warunkiem... Weźmiemy Ciebie. Jeśli ją kochasz poświęcisz się dla niej i będziesz cierpiał za nią. Zgadzasz się Irwin?" "Zgadzam się. Gdzie i kiedy i z kim mam przyjechać?" "W poniedziałek o 10 tam gdzie znalazłeś Ford'a z jej matką. Do zobaczenia :')". Czemu z jej matką? Czy oni coś razem kombinowali? Nie to nie możliwe. Pani Blake nie zrobiłaby tego własnej córce. Ale no cóż rzadko kiedy się nią zajmowała, a co dopiero interesowała. Miała ją za przeproszeniem głęboko w dupie. Była tylko ta pusta Elisabeth... Jeszcze ona nam jest potrzebna, lepiej by było gdyby nie była w ciąży. Ale no cóż trudno się mówi. Zrobię to chcę aby Sophii żyła. Poradzę sobie... Poradzę. 'Zapomniałem Ci powiedzieć weź chłopaków". Eh nawet dobrze, że nie będę musiał jechać dobre pół godziny w jednym samochodzie z tą całą prawniczką. Umarłbym. Chyba, że znaleźlibyśmy wspólny język. Ha! Kogo ja oszukuję... Ona wykształcona, prawniczka. Ja buntownik, wulgarny miałem gdzieś szkołę. Z chłopakami mogłem porozmawiać o wszystkim no prawie o wszystkim. Nikomu nie mogłem powiedzieć co czuję do Sophii. Ona jest jedyną osobą, której chcę to powiedzieć prosto w oczy. Jeszcze te chore esemesy od Evy... Mojej byłej dziewczyny wyjechała do Paryża i bardzo dobrze. Teraz zapewne wtrącała by się w każdą sprawę. Wolałaby żebym wykonywał te zadania niż zrobił tą wymianę. Pisała mi, że spodziewa się mojego dziecka. Dziecka? Realy?! Ona jest pozytywnie walnięta... Jeszcze do tego chce wrócić do Sydney i wszystko naprawić i mnie przeprosić. Za co? No właśnie za co... Za to, że przespała się będąc jeszcze ze mną z moim najlepszym przyjacielem Hemmingsem. Gdy się o tym dowiedziałem chciałem urwać głowy oby dwóm i wydrapać im oczy... O jak było by fajnie. Więc skąd ona ma pewność, że to moje dziecko nie Luke'a? A no właśnie przecież przed jej wyjazdem robiliśmy to bez zabezpieczenia. A oni jak twierdzą mieli zabezpieczenie. Ta jasne... Dobra dość tych durnych przemyśleń trzeba iść na dół powiedzieć o wszystkim chłopakom no i oczywiście pani Marii.
-Hej- powiedziałem schodząc po schodach. Wszyscy siedzieli w kuchni nawet rodzice dziewczyn. Wow!
-Hej Ash- powiedział Calum dopijając swoją czarną kawę.
-Witaj- powiedział tato Sophii uśmiechnął się no cud wysilił się na ten jeden uśmiech w moją stronę. Nie wiem o co mu chodziło. Do reszty non stop się uśmiechał wraz ze swoją małżonką a do mnie sztuczny, parszywy uśmiech. No dzięki. Od razu lepiej mi się zrobiło na duszy.
-Musimy pogadać. Panie Blake może nas pan zostawić samych a i Elisabeth też proszę Cię wyjdź. - powiedziałem siadając na krześle.
-Ale...- nie dokończyła ponieważ posłałem jej piorunujące spojrzenie. Od razu razem z ojcem poszła na górę.
-A ja po co tu?- spytała kobieta lekko się uśmiechając. No jedyna.
-Więc tak... Jest nam pani potrzebna. -powiedziałem drapiąc się po karku.
-Ale w czym Ashti?- powiedziała szczerząc się do mnie i do chłopaków.
-Jutro musi pani jechać z nami o 10 w pewno miejsce. Jest nam pani bardzo potrzebna. Jeśli chce pani zobaczyć Sophii. Pojedzie pani?- odpowiedziałem podpierając brodę dłońmi.
-Okej. -powiedziała poprawiając bluzkę. Taka reakcja z jej strony. Myślałem, że będzie bardziej przejęta a tu taka niespodzianka. Czuję, że ona ma coś wspólnego z tą sprawą... Dowiemy się w poniedziałek teraz nie mam czasu na rozwiązywanie zagadek co ja Scherlock jestem czy co... Do wieczora razem z chłopakami i Elisabeth oglądaliśmy "Uprowadzoną" razem z chłopakami uwielbialiśmy tą produkcję. Ale w tej całej zaistniałej sytuacji czułem się jak bym grał ojca tej dziewczyny, w pierwszej części. W drugiej żona... OMG... Elisabeth usnęła na ramieniu Michael'a musiała odpoczywać przecież spodziewa się dziecka. Głupek Clifford wszystko mi wypaplał. Czerwonowłosy zaniósł swoją ukochaną do sypialni. Po czym wrócił do nas. Państwo Blake jak co dzień pojechali do swojej kancelarii pod pretekstem roboty papierkowej. Razem z chłopakami zasnąłem na kanapie oglądając "13 grzechów". Z samego rano obudziły nas hałasy dochodzące z sypialni rodziców dziewczyn. Odgłosy tłuczonego szkła, papierów.
-Jak mogłaś mi to zrobić!- krzyknął mężczyzna rzucając już kolejną zapewne ramką z wspólnym zdjęciem.
-Idioto! Musiałam się oderwać od Ciebie! Tak to ja zaplanowałam całe to porwanie Sophii... I wiesz co? Wcale nie czuję się winna!- krzyknęła wybiegając ze sypialni.
-Przepraszam co pani powiedziała?!- krzyknąłem przebudzając się.
-To ja stoję za tymi całymi akcjami z Brandon'em i David'em. -powiedziała stając przed nami.
-Jak pani mogła to zrobić własnej córce?!- krzyknąłem wstając z sofy.
-Ashton miałam dość tych jej mydlanych oczek, które non stop robiła do tatusia. Powinna się czegoś nauczyć.- powiedziała podchodząc do mnie.
-Jest pani żałosna... -mruknąłem patrząc się na nią.
-Dziękuję. -powiedziała muskając kciukiem mój policzek.
-Bue...-udałem odruch wymiotny odsuwając się od niej w mgnieniu oka. Resztę dnia spędziliśmy tak jak poprzednią. Na oglądaniu filmów tym razem w naszym repertuarze znalazł się "Hobbit" Boziu to jest takie cudowne. Te gobliny w pewnych momentach przypominały mi panią Marii. Takie obleśne, okropne bez uczuciowe gobliny. Trafne porównanie. Nie powiem była nadzwyczajnie ładną kobietą ale to tyle. I nadszedł ten najgorszy dzień poniedziałek. Musieliśmy siedzieć z tym goblinem w jednym aucie mieliśmy głęboką nadzieję, że nie odezwie się do nas ani słowem... Fajnie by było ale się nie udało. Gdy wszyscy wstali wypiliśmy kawę i równym krokiem poszliśmy do mojego nowego Rand Rover'a Sport. Mmm uwielbiałem to cacko, nowe z salonu i było tylko moje tylko! Na moje nie szczęście miejsce pasażera obok mnie zajął nie kto inny jak goblin. Jupi! Tylko skakać ze szczęścia, rzucać serpentynę i grać na mini trąbkach. Calum jak głupi śmiał się w najlepsze z mojego nie szczęścia. Jednak nie chciałem się już odzywać przewróciłem jedynie teatralnie oczyma po czym wyjechałem z dziedzińca przed siebie. Dokładnie znałem tę drogę. Pół godziny muszę wytrzymać z nią w tym jednym aucie. Ashton tylko pół godziny bądź silny. Gdy już dotarliśmy na miejsce dałem sygnał chłopakom wiedzieli o co chodzi. Goblin wpadł w ramiona tego gnoja David'a tak mieli romans. Za Brandon'em stała przerażona, zapłakana Sophii. Chłopacy za sobą trzymali broń byli gotowi do ataku w nawet najmniej oczekiwanym momencie. Ja chciałem tylko jednego. Przytulić Sophię całą i zdrową. Gdy będzie już przy mnie będzie mogła czuć się bezpiecznie.
-Sophii!- krzyknąłem wyciągając w jej stronę rękę.
-Wymiana.- zakomunikował David.
-Okej. -powiedziałem sarkastycznie się uśmiechając. Wcale nie będzie żadnej wymiany niby pójdę do niego ale w tym momencie chłopacy strzelą tam gdzie i po nich. Brandon popchnął dziewczynę w moją siostrę i właśnie był ten moment kiedy ja miałem iść. Pokazałem palec w stronę chłopaków i zrobili swoje. Ochroniłem Sophii swoim ciałem by nic jej się nie stało. Wtedy Luke zaatakował Brandon'a chociaż Calum by mógł do niego akurat strzelić taki cienki bolek. Brandon upadł na podłożę. Wtem Michael i Calum zaatakowali David'a naszego najgroźniejszego przeciwnika. Jedna kula trafiła w jego serce... I nie szczęsna jedna kula z broni Calum'a trafiła panią Marii. Sophii już chciała do niej podbiec pomóc jej ale zdążyłem ją powstrzymać.
-Puść mnie!- krzyczała szarpiąc się.
-Skarbie to ona to zaplanowała. -powiedziałem przytrzymując ją. Nie spodziewaliśmy się jednego... Tego, że oni mieli więcej kumpli... Już po nas...

LIEBSTER BLOG AWARD

Hej wszystkim w tej notatce chcę was poinformować o mojej nominacji do Liebster Blog Award. Zostałam nominowana przez autorkę tego oto bloga: http://reversion-fanfic.blogspot.com/  dziękuję bardzo <3 Dziękuję jej bardzo, że doceniła mojego bloga <3
Nominuję:
1) http://youcompletemefanfiction.blogspot.com/
2) http://the-stenear-love-opowiadanie.blogspot.com/
3) http://impossible-destiny.blogspot.com/
4) http://ashton-and-miley-fanfic.blogspot.com/
5) http://warrior-fanfic.blogspot.com/
6) http://cake-fanfiction.blogspot.com/
7) http://twistedfanfiction.blogspot.com/
8) http://ghostlou1d.blogspot.com/
9) http://d-l-m-l-ff.blogspot.com/
10) http://secretsbrandon.blogspot.com/
11) http://hemmingseight.blogspot.com/

A teraz pytania :3

1)Jak zaczęła się twoja  przygoda z własnym fanfiction?
Więc tak moja przygoda zaczęła się od tego, że w szkole na przerwach zaczęłam pisać opowiadania w zeszycie. Już od dawna chciałam pisać fanfiction ale dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam. Koleżanki też namawiały mnie do ich pisania gdy zobaczyły jak piszę te opowiadania. 

2) Czy ten blog jest twoim pierwszym, czy już wcześniej prowadziłaś jakieś?
Jest to mój pierwszy blog i nie ostatni :)

3) Wymień kilka tytułów ulubionych ff.
Cień,Dreadful,Hey Kid...

4) Jakie książki i opowiadania najchętniej czytasz (podaj gatunek)?
Kryminały,fantasty,romanse,horrory.

5) Zdradź mały spojler dotyczący twojego ff (może to być cytat lub nawet jakaś mało znacząca sytuacja/wydarzenie).

Więc tak... Do Sydney przyjedzie była dziewczyna Ashton'a i sprawa się skomplikuje ponieważ on będzie z Sophią. David i Brendon będą chcieli się zemścić... I pojawi się Muke :3

6) Na ile - w skali od 1 do 10 - oceniasz swoje umiejętności pisania?

Haha tak samej to trochę trudno... Boziu :3 No niech będzie 7 

7) Czy coś zainspirowało Cię do stworzenia tego opowiadania (np. obejrzany film/ serial, przeczytana książka/ inny fanfic.)?

Trochę zainspirowałam się książką "Trzy metry nad niebem", filmami "Uprowadzona" , "13 grzechów" chodzi o te zadania <3 

8) Kiedy planujesz finał opowiadania?

Ło jeju jeszcze trochę. Chcę dodać jeszcze ciekawe wątki typu: wypadek,zdrada itp. Więc za jakieś 3-4 miesiące. Ale jak skończę to będę pisała inne.

9) Czy zakończenie twojego ff będzie wesołe czy smutne?

Hym... W pewnym sensie wesołe w pewnym smutne... Nie mogę zdradzać fabuły.

10) Podaj kilka tytułów ulubionych filmów/ seriali/ książek.

"Uprowadzona","Gwiazd naszych wina","Trzy metry nad niebem","13 grzechów","13 duchów","Zmierzch".

11) Czy kiedykolwiek czytałaś moje opowiadanie? Jeśli tak - napisz jakie masz zdanie na jego temat, jeśli nie - napisz czy zamierzasz kiedykolwiek na niego zajrzeć.

Tak czytałam są cudowne <3

Tak na końcówce przypomnę wam w skrócie, że nominacja do Liebster Blog Award jest przyznawana przez innego bloggera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną pracę". Jest przyznawana blogerom o mniejszej liczbie obserwatorów, wyświetleń i komentarzy w celu ,,wypromowania bloga". Jeśli zostałeś nominowany musisz również nominować 11 innych blogów, odpowiedzieć na 11 zadanych przeze mnie pytań i zadać tyle samo osobom, które nominujesz. Pamiętaj aby nie nominować osoby, która nominowała Ciebie.

Teraz pytania dla osób, które nominowałam. 

1) Co Cię zainspirowało do pisania swojego fanfiction?
2) Czy gdy skończysz pisać swój obecny ff zamierzasz pisać nowy?
3) Czy lubisz pisać ff? 
4) Co cię motywuje do ich pisania?
5) Czy cieszysz się z komentarzy na temat twoich ff?
6) Ile czasu poświęcasz na napisanie co najmniej jednego rozdziału?
7) Jakie gatunki literackie lubisz najbardziej?
8) O jakiej porze dnia najbardziej potrafisz się skupić?
9) Czy uważasz, że dobrze piszesz?
10) Podaj kilka tytułów twoich ulubionych filmów.
11) Czy czytałaś moje opowiadania? 

Buziaczki robaczki. XoXo


sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 5



*Ash pov*
Gdy dostałem sms'a od Brandon'a nie myśląc ani chwili pokazałem wiadomość chłopakom. Nie byliśmy przygotowani. Ale mam nadzieję, że bez broni i innych rzeczy uda mi się wykonać zadania... Nie mogę jej zostawić poczułem w niej bratnią duszę. Gdy będzie po wszystkim wyznam jej coś... Tu nie chodzi tylko o miłość... "Pierwsze zadanie: weź swoje auto i jedź na północ Sydney tam w zaułku jednej ulicy znajdziesz Ford'a zostaw swój samochód a weź ten, który tam będzie. Jedź nim z powrotem skąd przyjechałeś. Myślałeś, że będzie tak łatwo? Po pierwsze auto kradzione po drugie bomba pod spodem. Skusisz jedno uderzenie. Bądź czujny... Masz godzinę" Schowałem telefon do kieszeni skórzanej kurtki po czym wyszedłem z domu. 
-Ashton gdzie jedziesz?!- krzyknął Calum wychodząc z domu.
-Ratować Sophii- powiedziałem wsiadając do auta odjechałem z piskiem opon. Teraz nic innego się nie liczyło tylko to żeby ją uratować, żeby nie doszło do tego najgorszego... Nie przeżyłaby tego poddałaby się im od razu. Godzina? Tylko? Jedna cholerna godzina? Potrzebuje jakiś 30 minut na samo dojechanie ale jak się pośpieszę będę w jakieś dwadzieścia. Gdy już byłem na miejscu swoje auto postawiłem koło jakiegoś opuszczonego, starego sklepu. Cholera jak odpalić to gówno. W pewnym momencie przypomniałem sobie o bombie. Może tam są ukryte kluczyki? Może tam jest kolejna wskazówka? Było słuchać Michael'a jak pierdzielił o rozbrajaniu tego cholerstwa. Właściwie przetnę kabelki wyjmę kluczyki i jestem w domu. Wyjąłem scyzoryk, który zawsze ze sobą wszędzie woziłem. Wsunąłem się pod spód auta... Jest bomba! Tykająca na dodatek... Wskazywała 3 minuty 12 sekund. Musiałem czym prędzej zrobić to co do mnie należy. Rozwalić to tykające gówno. Ashton dasz radę znajdowałeś się w gorszych sytuacjach tu chodzi o życie Sophii.. Dobra tylko teraz gdzie to wyrąbać? Ach tak śmietnik głupi Irwin... Eh... Wyrzuciłem bombę do śmietnika kluczyki były w środku przekręciłem stacyjkę i odjechałem. Czy Brandon wspominał coś, że będę jechał kradzionym autem? Jeszcze psów brakowało... Do końca zadania zostało mi jeszcze 15 minut muszę jechać skrótami inaczej się nie da dojechać w kwadrans do domu jej starych. Zadzwoniłem do Calum'a.
-Kurwa Hood... -warknąłem przez słuchawkę.
-Co?- krzyknął.
-W sypialni jej rodziców jest sejf. Spytajcie się Elisabeth o szyfr. Trzymają tam broń będę jej potrzebował. Zabawimy się- powiedziałem wjeżdżając w las.
-Yyy no okej. Ale będzie mały problem.- powiedział Hood.
-Co znowu?- krzyknąłem.
-Rodzice są. -powiedział przełykając ślinę.
-To niech Elisabeth idzie. Nara- krzyknąłem po czym się rozłączyłem. 
Miałem jeszcze pięć minut na dojechanie do willi jej rodziców. Zostało mi jeszcze kilka pieprzonych zakrętów. Jest wreszcie byłem na miejscu. "Podobało się? Kolejne zadanie jutro teraz się wyśpij bo czeka Cię niezła zabawa Irwin i nas też" 
-Hood!- krzyknąłem wpadając do domu jak poparzony. 
-Co jest?- zapytał wstając z sofy.
-Kolejne zadanie jutro... -powiedziałem drapiąc się po karku. 
-Trzeba jechać po broń. -szepnął.
-No będzie trzeba. -powiedziałem.
-Panie Blake?- zapytałem.
-Tak chłopcze?- zapytał ojciec Sophii.
-Możemy zostać tu na noc? -zapytałem nie zręcznie.
-Tak możecie. -powiedział klepiąc mnie po plecach. 
-Dziękujemy! -krzyknąłem.

Rozdział 4

Siedziałam w salonie obracając szklankę w ręce. Cały czas to spotkanie z tymi gangsterami nie dawało mi spokoju. Nie miałam pojęcia jak to się skończy. Czy Ashton to przeżyje? Nie znosiłam go wręcz nienawidziłam ale martwiłam się o niego. Dlaczego? Dlatego, że chce poświęcić swoje życie dla mnie. Na wykonanie jakiś pieprzonych zadań. Czasami warto było słuchać Elisabeth kiedy mówiła mi o tych całych gangach wiedziałabym z kim mam do czynienia. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, podskoczyłam na krześle. Odłożyłam szklankę na stół a do ręki wzięłam wazon mamy z Hiszpanii podeszłam do drzwi... Otworzyłam je zamknęłam oczy i czekałam...
-Witaj Sophii-powiedział Ashton. Lekko unosiłam powieki opuściłam rękę.
-Hej... Przepraszam za to- powiedziałam lekko zawstydzona.
-Okej wiem, że się boisz.- powiedział unosząc lekko kąciki ust. Piękne śnieżnobiałe zęby jego uśmiech cudowny. Zakochałam się w nim
-Jesteś sam?-zapytałam patrząc na niego.
-Nie. Jest ze mną Calum,Luke,Michael i twoja siostra.-powiedział przesuwając się abym mogła zobaczyć resztę.
-Proszę wejdźcie.-powiedziałam wpuszczając ich do środka. Weszli. Elisabeth przytuliła mnie co bardzo mnie zdziwiło. Usiadłam z nią na sofie a chłopacy stanęli przed nami. Moja siostra wyglądała na przygnębioną. Co się stało? Michael z nią zerwał?
-Sophii oni Cię uprowadzą-powiedział Ashton kucając przede mną. I to właśnie w tym momencie mogłam popatrzeć w naprawdę piękne piwne oczy. Zadrżałam po tym co mi powiedział.
-A-Ale jak to?-zapytałam łapiąc go za dłonie.
-Tak... O 15.00 uprowadzą Cię a ja jeśli chcę będę musiał wykonać siedem zadań.-powiedział pocierając moje dłonie były zimne ze strachu.
-Boję się-szepnęłam zaciskając zęby.
-Pamiętaj, że jeśli mi się nie uda oni Cię zgwałcą a potem zabiją... Ale obiecuję zrobię wszystko co w mojej mocy- powiedział przytulając mnie. Poczułam jego ciepło. Może brał udział w jakiś wyścigach ale był mega czuły.
-Obiecujesz?-zapytałam dla pewności.
-Obiecuję-szepnął.
Byłam przerażona martwiłam się, ale obiecywał, że mu się uda... Nagle z uścisku Ashton'a wyrwała mnie moja siostra, która pociągnęła mnie za sobą do kuchni.
-Sophii jestem w ciąży-szepnęła patrząc się na Michael'a.
-Co?!-krzyknęłam.
-Zamknij się! Majki tylko wie... Masz nic nie mówić rodzicom. Okej?-odpowiedziała przytulając mnie.
-Okej-szepnęłam.
Ashton razem z resztą chłopaków siedzieli na kanapie zapewne obmyślali plan. Mam nadzieję,że dobry plan... Mówili coś o broniach,narkotykach,samochodach i innych takich pierdołach, które w ogóle mnie nie interesowały ale mogły uratować mi życie. Najbardziej bałam się tego co ze mną będzie kiedy Ashowi nie uda się wykonać tych zadań. Jak słyszałam są one cholernie trudne i wymagają sprawności i tego, że trzeba być ogarniętym w jakiś bombach i innych takich. O nie tylko nie bomby,narkotyki i pistolety. Ale co my powiemy rodzicom. Ile Ash będziesz miał czasu? Ciarki mnie przechodziły jak o tym tylko myślałam.
-Idę wynieść śmieci!-zakomunikowałam reszcie. Wyszłam z domu. Było ciemno. Usłyszałam jakieś hałasy. Z rąk wypadł mi worek ze śmieciami. Chciałam zacząć krzyczeć lecz jakieś wielkie łapsko zakryło mi usta. Miałam zawiązane oczy. I kolejny raz broń przy skroni. To był David... Nie kto inny jak on i jego przyjaciel Brandon. A jeśli ich jest więcej? Widziałam jak Brandon wysyła sms'a pewnie do Ash'a "Gra rozpoczęła się teraz. Grasz?" "Gram..."

Podziękowania :*

Bardzo i to bardzo chciałabym wam podziękować za to, że czytacie moje opowiadania :* Jesteście kochani :3 Dziękuję także bardzo za komentarze, które bardziej motywują mnie do pracy i dalszego pisania <3 Jesteście cudowni! I będę dalej pisała :)

Rozdział 3

Leżałam dobre kilka minut na podłodze, ciągle płacząc. Nie chciałam wiedzieć co by się stało gdyby nie jego przyjaciel... Zawołał go i tym samym uratował mi życie gdybym spotkała go na ulicy rzuciłabym mu się na szyję dziękując z całego serca za uratowanie mojego bezsensownego i nudnego życia. Postanowiłam, że ogarnę trochę mój pokój, pozbieram szkło, które walało się po podłodze, wytrę wodę no i opatrzę swoją skaleczoną rękę. Była rozcięta zapewne przez kawałki wazonu, które jak by się chciało teraz złożyć było by trudno puzzle składające się z 10000 elementów. Moje życie było do bani matka zdradza ojca, Ci faceci, którzy mi grozili moje życie, które było cudowne niczym jak w bajce przemieniło się w najgorszy koszmar. A to wszystko za sprawą tego idioty Irwin'a. Najwyraźniej się znali... Dobra koniec przemyśleń pora tu ogarnąć. Wstałam z podłogi i zaczęłam zbierać kawałki wazonu. Wyrzuciłam je do kosza, który był w kuchni, wytarłam ręcznikiem wodę a na samym końcu obandażowałam swoją rękę. Rana nie była aż na tyle poważna, że trzeba było ją zszyć... Na szczęście..Uf... Czekałam aż któryś z domowników zjawi się w domu bo po tym całym zajściu nie chciałam siedzieć sama w domu... Gwałt, zabójstwo tylko to miałam w głowie... Elisabeth na pewno po szkole poszła do Michael'a i reszty więc na noc nie wróci a rodzicom będzie się tłumaczyła, że była u przyjaciółki... Jak zawsze... Rodzice wrócą gdzieś koło 24-1 w nocy. Kancelaria ważniejsza niż dzieci... Walę takie życie. Szkoda, że mnie nie zabili. Postanowiłam, że obejrzę coś w telewizji                    
usiadłam na skórzanej sofie, a swojego IPhon'a położyłam na szklanym stoliczku gdy nagle dostałam sms's. "Sophi'a dostaniesz od nas cenne informacje o nich możesz tylko powiedzieć Irwinowi i reszcie." "Okej" byłam przerażona czy to ten mężczyzna, który próbował mnie zabić. "Przekaż Irwinowi, Hemmingsowi ,Hoodowi i Cliffordowi że Irwin musi wykonać siedem zadań... Gra rozpocznie się jutro o 15.00. Bądź gotowa i czujna." Nie wiedziałam co robić ale jednego byłam pewna Elisabeth na pewno w swoim pokoju ma gdzieś jego numer. Szczęśliwy dzień? Chyba nie. Ale na szczęście znalazłam jego numer.
-Ashton?-zapytałam .
-Sophi'a? Siostra Elisabeth?-zapytał swoim zachrypniętym głosem.
-T-tak.-wydukałam.
-Co jest?-zapytał.
-Bo napadli mnie dzisiaj dwaj mężczyźni i mam tobie i reszcie chłopaków coś przekazać-powiedziałam poddenerwowana.
-David i Brandon?-zapytał chyba wiedział o kogo chodzi.
-Tak oni.-szepnęłam.
-Coś Ci zrobili?-zapytał poddenerwowany.
-To znaczy mam lekko rozciętą rękę i tyle.. Ale napędzili mi strachu- powiedziałam.
-Dobra Sophii mów co kazali Ci przekazać proszę- powiedział słyszałam głosy chłopaków.
-Powiedział, że będziesz musiał wykonać siedem zadań... Jeśli Ci na mnie zależy... Że gra rozpocznie się jutro o 15.00 i mam być gotowa i czujna. Aha i powiedział David, że jeśli komuś coś powiemy zabiją mnie i Elisabeth... -powiedziałam łkając.
-Spokojnie myszko... Zrobię to -powiedział po czym się rozłączył.
Czy on do mnie powiedział myszko? Od razu zrobiło mi się lepiej. Podniósł mnie na duchu. Byłam trochę happy. I jeszcze wykona te śmiertelnie cholerne siedem zadań. Mam nadzieję ,że mu się uda... Tak bardzo tego chcę... Czy on może sobie czymś u nich nagrabił? Może skrywa jakąś tajemnicę?

Rozdział 2

Razem z tatą postanowiliśmy zatrzymać się w Macu po jakiś obiad, ponieważ mama by nic nie ugotowała i znów byśmy czekali jakieś 30 minut na to aż nam dostarczą jedzenie. Ja czekałam w aucie na parkingu tato zaś poszedł kupić obiad. Moją uwagę przykuło dwoje mężczyzn. Wysocy, umięśnieni w czarnych skórzanych kurtkach na motorach. Palili skręty jeszcze wiedziałam jak to wygląda. Jeden z nich cały czas patrzył się na mnie co kilka minut lekko unosząc kąciki ust. Myślałam, że zwymiotuje jego ruchami typu. oblizywanie wargi bue... Gdy tylko zauważyli mojego ojca wychodzącego z budynku czym prędzej wyrzucili niedopałki tego co tam palili i odjechali z piskiem opon. Chciałam skakać ze szczęścia gdy zobaczyłam tatę, gdy nie on kto wie co mogłoby się stać... Mogli by na przykład mnie zgwałcić, lub porwać w głowie miałam same czarne scenariusze... Po tym co stało się mojej siostrze najchętniej nosiłabym nóż i gaz pieprzowy w torebce. Więc gdy Elisabeth była na imprezie no tak na serio to już z niej wracała napadło ją jakiś dwóch gangsterów i zgwałcili ją... Przed tym wypadkiem była taka jak ja, po tym wszystkim zamknęła się w sobie no i zakochała się w Cliffordzie.
-Już jesteś... To już jedziemy-powiedziałam biorąc od taty jedzenie.
-Tak oczywiście kochanie- powiedział przekręcając kluczyk w stacyjce.
-Eh... Tato?- szepnęłam pod nosem mając nadzieję, że mnie nie usłyszy.
-Sophii co jest?-zapytał wyjeżdżając z parkingu.
-Mogę zostać do końca tygodnia w domu? Proszę...-zrobiłam błagalną minę mając nadzieję, że mnie nie puści.
-No dobrze... -powiedział przyspieszając trochę.  Byłam szczęśliwa nareszcie na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech nie jakiś wysilony od tak, tylko taki od serca. Kochałam tatę to on mnie zawsze wspierał, był przy mnie w najgorszych chwilach... Nie to co mama. Bardziej się przejmowała kancelarią niż własną rodziną... A może to była prawda co mówił ten idiota Robert?
-Tato bo jeden chłopak w szkole powiedział, że jestem córką puszczalskiej...- powiedziałam bawiąc się palcami.
-Kotku... Pogadamy o tym w domu-mruknął pod nosem. W ogóle się nie uśmiechnął nawet się nie wysilił na jakiś drobny uśmieszek... Wiedział o tym, że matka go zdradza... Nie znoszę jej.
-No okej- powiedziałam odpinając pas, ponieważ byliśmy już pod domem. Wielka willa z basenem z tyłu... Sześć sypialni, trzy łazienki, wielki salon, ogromna kuchnia, cudowna jadalnia chociaż rzadko kiedy spożywaliśmy tam posiłki pełną rodziną. Tato wjechał do garażu gdzie stały jeszcze dwa inne auta matka wzięła swoje czarne Porsche. Pobiegłam do domu kładąc torbę z jedzeniem na blacie w kuchni. Swoją torbę z książkami zaniosłam do swojego dużego, przestrzennego pokoju. Chociaż po mnie tego nie widać byłam wielką fanką zespołu Nirvana i Queen. Każdy by pomyślał, że to moja siostra ich słucha a ja uwielbiam tak och ach Justin'a Bieber'a a jest na odwrót. Przebrałam się w swoje siwe dresy z Coverse po czym zbiegłam na dół do taty zjeść porządny posiłek.
-Już jestem-powiedziałam siadając przy stole.
-Kochanie... Ja już dawno przeczuwałem, że matka mnie zdradza- powiedział siadając na przeciwko mnie.
-Tato, ale jeśli się rozwiedziecie ja zostanę z tobą obiecuję- powiedziałam uśmiechając się. Tata tylko się uśmiechnął po czym przyniósł obiad. Zjedliśmy go w dobrą godzinkę. Czemu? Ponieważ co chwilę śmialiśmy się, przypominaliśmy sobie stare dobre czasy, poczułam się znów malutką córeczką tatusia.
-Dziękuję tato wiesz co ja może pójdę już do siebie- powiedziałam wstając od stołu.
-Pewnie. Ja pojadę do kancelarii- powiedział zdejmując kurtkę Levis'a a założył marynarkę. - Kocham Cię-krzyknął wychodząc z domu.
Pobiegłam na górę włączyłam swojego Mat Book'a pierwsze co zrobiłam to jak codziennie sprawdziłam Twitter'a, Facebook'a i Instagram'a. Nagle z dworu usłyszałam warkot silników pomyślałam, że tato czegoś zapomniał i wrócił się po jakieś dokumenty. Nie przejęłam się tym za bardzo. Nagle usłyszałam ciężkie kroki , które szły po schodach. To nie był mój ojciec... Miałam nadzieję, że to nie Ci gangsterzy z przed Mac'a bo było by ze mną źle oj bardzo źle. Niestety sejf rodziców gdzie trzymali broń i kasę był w ich sypialni. Cholera jak na złość nie zamknęłam drzwi od domu a zawsze to robię. Odłożyłam na biurko swojego laptopa i powoli wstałam z łóżka kierując się w stronę drzwi. Jaka ja byłam głupia... Po co to robiłam. Gdy tylko otworzyłam drzwi ujrzałam dwóch mężczyzn stali z bronią w rękach... Celowali we mnie... Jeden z nich dał sygnał drugiemu aby patrzył czy nikt nie idzie. Zaś ten drugi podszedł do mnie. Z tego co słyszałam miał na imię David a ten pierwszy Brandon. David popchnął mnie na ścianę lekko pisnęłam, ponieważ uderzyłam głową o wazon, który stał obok. Przyłożył mi broń do skroni.
-Słuchaj no idiotko...- powiedział trzymając drugą ręką moją szyję.
-T-tak...-wydukałam a z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy.
-Powiedz temu całemu Ashtonowi i reszcie... Że jeśli chcą abyś żyła ty i Elisabeth Irwin musi coś dla nas zrobić.... Jutro też tu przyjdziemy albo nie za dwa dni i wytłumaczymy Ci wszystko co masz mu przekazać- powiedział po czym uderzył mnie z pięści w twarz.  W wyniku czego upadłam na podłogę lekko łkałam. Wyszli, zostałam sama, zupełnie sama, bałam się, cholernie się bałam... Czy ten koszmar powraca? Czy teraz pora na mnie?