Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 4

Siedziałam w salonie obracając szklankę w ręce. Cały czas to spotkanie z tymi gangsterami nie dawało mi spokoju. Nie miałam pojęcia jak to się skończy. Czy Ashton to przeżyje? Nie znosiłam go wręcz nienawidziłam ale martwiłam się o niego. Dlaczego? Dlatego, że chce poświęcić swoje życie dla mnie. Na wykonanie jakiś pieprzonych zadań. Czasami warto było słuchać Elisabeth kiedy mówiła mi o tych całych gangach wiedziałabym z kim mam do czynienia. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, podskoczyłam na krześle. Odłożyłam szklankę na stół a do ręki wzięłam wazon mamy z Hiszpanii podeszłam do drzwi... Otworzyłam je zamknęłam oczy i czekałam...
-Witaj Sophii-powiedział Ashton. Lekko unosiłam powieki opuściłam rękę.
-Hej... Przepraszam za to- powiedziałam lekko zawstydzona.
-Okej wiem, że się boisz.- powiedział unosząc lekko kąciki ust. Piękne śnieżnobiałe zęby jego uśmiech cudowny. Zakochałam się w nim
-Jesteś sam?-zapytałam patrząc na niego.
-Nie. Jest ze mną Calum,Luke,Michael i twoja siostra.-powiedział przesuwając się abym mogła zobaczyć resztę.
-Proszę wejdźcie.-powiedziałam wpuszczając ich do środka. Weszli. Elisabeth przytuliła mnie co bardzo mnie zdziwiło. Usiadłam z nią na sofie a chłopacy stanęli przed nami. Moja siostra wyglądała na przygnębioną. Co się stało? Michael z nią zerwał?
-Sophii oni Cię uprowadzą-powiedział Ashton kucając przede mną. I to właśnie w tym momencie mogłam popatrzeć w naprawdę piękne piwne oczy. Zadrżałam po tym co mi powiedział.
-A-Ale jak to?-zapytałam łapiąc go za dłonie.
-Tak... O 15.00 uprowadzą Cię a ja jeśli chcę będę musiał wykonać siedem zadań.-powiedział pocierając moje dłonie były zimne ze strachu.
-Boję się-szepnęłam zaciskając zęby.
-Pamiętaj, że jeśli mi się nie uda oni Cię zgwałcą a potem zabiją... Ale obiecuję zrobię wszystko co w mojej mocy- powiedział przytulając mnie. Poczułam jego ciepło. Może brał udział w jakiś wyścigach ale był mega czuły.
-Obiecujesz?-zapytałam dla pewności.
-Obiecuję-szepnął.
Byłam przerażona martwiłam się, ale obiecywał, że mu się uda... Nagle z uścisku Ashton'a wyrwała mnie moja siostra, która pociągnęła mnie za sobą do kuchni.
-Sophii jestem w ciąży-szepnęła patrząc się na Michael'a.
-Co?!-krzyknęłam.
-Zamknij się! Majki tylko wie... Masz nic nie mówić rodzicom. Okej?-odpowiedziała przytulając mnie.
-Okej-szepnęłam.
Ashton razem z resztą chłopaków siedzieli na kanapie zapewne obmyślali plan. Mam nadzieję,że dobry plan... Mówili coś o broniach,narkotykach,samochodach i innych takich pierdołach, które w ogóle mnie nie interesowały ale mogły uratować mi życie. Najbardziej bałam się tego co ze mną będzie kiedy Ashowi nie uda się wykonać tych zadań. Jak słyszałam są one cholernie trudne i wymagają sprawności i tego, że trzeba być ogarniętym w jakiś bombach i innych takich. O nie tylko nie bomby,narkotyki i pistolety. Ale co my powiemy rodzicom. Ile Ash będziesz miał czasu? Ciarki mnie przechodziły jak o tym tylko myślałam.
-Idę wynieść śmieci!-zakomunikowałam reszcie. Wyszłam z domu. Było ciemno. Usłyszałam jakieś hałasy. Z rąk wypadł mi worek ze śmieciami. Chciałam zacząć krzyczeć lecz jakieś wielkie łapsko zakryło mi usta. Miałam zawiązane oczy. I kolejny raz broń przy skroni. To był David... Nie kto inny jak on i jego przyjaciel Brandon. A jeśli ich jest więcej? Widziałam jak Brandon wysyła sms'a pewnie do Ash'a "Gra rozpoczęła się teraz. Grasz?" "Gram..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz