Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 1

Gdy tylko wstałam związałam swoje długie, kasztanowe włosy gumką. Dziś był poniedziałek... Szkoła. Najgorszy koszmar w moim życiu. Musiałam spotkać się z tymi palantami, którzy non stop obrabiali mi "dupę". Jedynym powodem dla, którego chciałam tam pójść były moje dwie przyjaciółki: Annie i Cheryl. Po jakiś dwóch trzech minutach podeszłam do swojej garderoby po czym wyjęłam z niej czarnego Crop-Top'a z napisem, do tego moje nowe jeansy z Lee i czarno-różowe Air Maxy. Gdy już byłam ubrana postanowiłam na swoją twarz nałożyć lekki makijaż oraz ogarnąć swoje włosy. Związałam je w koka więc już po kwadransie byłam gotowa na pójście do szkoły. 
-Hej mamo-powiedziałam schodząc do kuchni.
-Witaj Sophii-powiedziała moja mama, która jak co dzień była wpatrzona w jakieś dokumenty z kancelarii.
-Elisabeth jedzie dzisiaj też do szkoły?-zapytałam wyjmując mleko z lodówki i płatki z szafki.
-Tak jedzie-mruknęła z nosem schowanym w papierach.
Tak moja mama jak zawsze była mną zainteresowana. Razem z ojcem prowadziła bardzo dobrze prosperującą kancelarię adwokacką. W odróżnieniu do mojej starszej siostry dobrze się uczyłam. Była taką buntowniczką jej chłopak podobno handlował narkotykami i marihuaną i jeszcze do tego brał razem z przyjaciółmi udział w jakiś nielegalnych wyścigach. 
-Tylko pamiętaj nie zrób mi siary w szkole- powiedziała moja siostra.
-Ta i kto to mówi- powiedziałam wkładając miskę i łyżkę do zmywarki.
-Dziewczyny! Spokój!-krzyknęła nasza mama wyłaniając się z kupki dokumentów. -Ojciec zawiezie was do szkoły idźcie już bo na was czeka- dodała wracając do swojej pracy.
-Pa!- krzyknęłyśmy chórem po czym wyszłyśmy z domu do auta naszego ojca. 
Czarny Rand-Rover za grube pieniądze. Ojciec na nosie miał swoje nowe, kolejne Ray-Bany, ciemną kurtkę z Levis'a i kolejne już kolejne jeansy z Lee. 
-Hej dziewczynki- powiedział tato odwracając się do nas.
-Hej tato!-powiedziałam uśmiechają się. 
-Siema-mruknęła Elisabeth wyjmując swojego czarnego IPhon'a S6 z kieszeni swojej czarnej, skórzanej kurtki. Zapewne pisała z Michael'em.
-No to jedziemy do szkoły.-powiedział tato ruszając z podjazdu.
Po dobrych dwóch kwadransach byliśmy już w szkole. Oczywiście przed wejściem do niej stała cała grupa tych "popularnych". Jak na złość musiałam obok nich przejść. 
-Hej Majki-powiedziała Elisabeth rzucając się na szyję swojemu chłopakowi. 
-No witaj-mruknął czerwono włosy.
-Elisabeth ja idę pod klasę-szepnęłam wchodząc do tego nieszczęsnego budynku.
Nie zdążyłam usłyszeć jej oschłego "no", ponieważ zniknęłam już za drzwiami szkoły. Czułam na sobie wzrok innych uczniów... Czemu ja? Za co ja muszę tak cierpieć? Jednak dobrze, że chociaż mam przy sobie dwie przyjaciółki, które zawsze mi pomogą i tatę. Na matkę i siostrę nie mam nawet co liczyć... 
-Córka puszczalskiej!-krzyknął Robert. Parszywa morda... 
-Stul pysk!-krzyknęłam pokazując mu środkowy palec.
Byłam załamana, czy ona mówił prawdę o tym, że moja mama no zdradza ojca? Nie to nie może być prawda... Spuściłam głowę w dół i pokierowałam się pod salę od geografii. Stał tam mój najgorszy koszmar, nie znosiłam go ale był przystojny... Tak... Ashton... Ashton Irwin. Idiota... Przyjaciel chłopaka mojej siostry. Bierze udział w tych durnych nielegalnych wyścigach na motorach. Ćpał,palił i chlał możliwe, że nadal to robi. Jakim cudem jeszcze nie wyrzucili go ze szkoły? Byłam już na półmetku moich przemyśleń, gdy nagle rozbrzmiał dzwonek na lekcję. Pani Watson wpuściła wszystkich do sali. Zajęliśmy swoje miejsca. Najbardziej zdziwiło mnie to, że Irwin zaszczycił nas swoją obecnością na lekcjach... Jeszcze do tego lekcji geografii. Chłopak usiadł na samym końcu ja zaś w drugiej ławce... Sumiennie wszystko notowałam tak samo jak reszta klasy... Oczywiście prócz tego idioty Irwin'a i jego trzech durnych przyjaciół, którzy mimo wszelkich uwag nauczycielki pisali sms'y, rzucali się kartkami i śmiali w najlepsze. Z tego co mówił Michael moja siostra znów postanowiła się wybrać na wagary... Normalka.  Na sam koniec lekcji pani Watson ogłosiła, że na następnej lekcji będzie test... Extra jeszcze tego brakowało. Ledwo co zdążyłam sobie zapisać z jakiego materiału będzie sprawdzian rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec pierwszej lekcji... Jeszcze tylko cztery, najgorsze... 
-Ty jesteś Sophi'a Blake?- zapytał Ashton podchodząc do mnie. Serce waliło mi jak oszalałe.. W pewnym sensie byłam w nim zakochana tak jak reszta dziewczyn ze szkoły, ale też bałam się go.
-T-tak- wydukałam bawiąc się palcami.
-Powiedz swojej siostrze Elisabeth, że ma dzisiaj przyjść tam gdzie zawsze o 21.00- powiedział przemierzając mnie wzrokiem.
-Yyy okej- powiedziałam po czym ominęłam go szerokim łukiem co kilka sekund obracając się, by sprawdzić czy nie idzie za mną. Postanowiłam napisać sms'a do mojej siostry bo nie miałam zamiaru spotykać się z nią. "Ten cały Ashton kazał mi przekazać, że masz być dzisiaj tam gdzie zawsze o 21.00. Kc Sophii" "Okej.. Ale nie mów nic starym. Też kocham. Elis'a". O nie tylko nie to teraz w-f jeszcze jak na złość z chłopakami. Szybkim krokiem poszłam w stronę szatni dla dziewczyn. Założyłam swoją czarną bluzkę z Nike'a do tego krótkie spodenki także Nike'a i czarne Conversy. Pan Moccia był Włochem starsze roczniki mdlały nie kiedy na jego widok... Ale ja nie... 
-Dzisiaj będziemy grać w siatkówkę-oznajmił gdy już wszyscy znajdowaliśmy się na dużej sali gimnastycznej.
-No super-mruknęłam pod nosem. Widziałam jak Irwin i reszta siedzi naprzeciwko nas.
-Dziewczyny gracie na chłopaków-powiedział nauczyciel rzucając nam piłkę. Tylko nie to. Mam przechlapane. Gdy tylko nauczyciel dmuchnął w gwizdek rozpoczęła się gra. No i oczywiście chłopcy wygrali... Nie mogłam patrzeć na te ich uszczęśliwione mordy. Po przegranym meczu wszyscy poszliśmy się przebrać. Miałam dość reszty dnia... Czemu? Po tych dwóch gównianych lekcjach. Bo niestety Ci idioci musieli nie zdać i być ze mną i z moimi przyjaciółkami być w klasie. Napisałam do mojego taty aby zwolnił mnie z trzech ostatnich lekcji pod pretekstem złego samopoczucia. Byłam taką córeczką tatusia więc długo nie musiałam na niego czekać bo dobrych 15 minutach mój ojciec pojawił się przed szkołą. 
-Jak się czujesz kochanie?- zapytał mój tato.
-Trochę lepiej ale wolę mimo wszystko się położyć-powiedziałam ledwo co wysilając się na uśmiech.
-Matka jest w pracy nie będziesz się musiała denerwować-powiedział odjeżdżając z dziedzińca szkoły.

2 komentarze:

  1. Fajnie się zapowiada. ♥ Podoba mi się język którym się posługujesz, wprawdzie zdarzają się drobne błędy, ale w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy. ^^ Jedyne co mi się nie podoba to, to, że wybrałaś nazwisko ,,Blake" dla głównej bohaterki przez co ludzie mogą zacząć uważać, że kopiujesz z dredfula. ;) Opowiadanie jest ciekawe dlatego będę tutaj zaglądać :)) Zapraszam też na swojego bloga: http://reversion-fanfic.blogspot.com :33 Pozdrawiam i życzę weny ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że takie samo ale nie miałam pojęcia jakie inne wziąć <3 Dziękuję bardzo :3 I cieszę się że się podoba :3

    OdpowiedzUsuń