Leżałam dobre kilka minut na podłodze, ciągle płacząc. Nie chciałam wiedzieć co by się stało gdyby nie jego przyjaciel... Zawołał go i tym samym uratował mi życie gdybym spotkała go na ulicy rzuciłabym mu się na szyję dziękując z całego serca za uratowanie mojego bezsensownego i nudnego życia. Postanowiłam, że ogarnę trochę mój pokój, pozbieram szkło, które walało się po podłodze, wytrę wodę no i opatrzę swoją skaleczoną rękę. Była rozcięta zapewne przez kawałki wazonu, które jak by się chciało teraz złożyć było by trudno puzzle składające się z 10000 elementów. Moje życie było do bani matka zdradza ojca, Ci faceci, którzy mi grozili moje życie, które było cudowne niczym jak w bajce przemieniło się w najgorszy koszmar. A to wszystko za sprawą tego idioty Irwin'a. Najwyraźniej się znali... Dobra koniec przemyśleń pora tu ogarnąć. Wstałam z podłogi i zaczęłam zbierać kawałki wazonu. Wyrzuciłam je do kosza, który był w kuchni, wytarłam ręcznikiem wodę a na samym końcu obandażowałam swoją rękę. Rana nie była aż na tyle poważna, że trzeba było ją zszyć... Na szczęście..Uf... Czekałam aż któryś z domowników zjawi się w domu bo po tym całym zajściu nie chciałam siedzieć sama w domu... Gwałt, zabójstwo tylko to miałam w głowie... Elisabeth na pewno po szkole poszła do Michael'a i reszty więc na noc nie wróci a rodzicom będzie się tłumaczyła, że była u przyjaciółki... Jak zawsze... Rodzice wrócą gdzieś koło 24-1 w nocy. Kancelaria ważniejsza niż dzieci... Walę takie życie. Szkoda, że mnie nie zabili. Postanowiłam, że obejrzę coś w telewizji
usiadłam na skórzanej sofie, a swojego IPhon'a położyłam na szklanym stoliczku gdy nagle dostałam sms's. "Sophi'a dostaniesz od nas cenne informacje o nich możesz tylko powiedzieć Irwinowi i reszcie." "Okej" byłam przerażona czy to ten mężczyzna, który próbował mnie zabić. "Przekaż Irwinowi, Hemmingsowi ,Hoodowi i Cliffordowi że Irwin musi wykonać siedem zadań... Gra rozpocznie się jutro o 15.00. Bądź gotowa i czujna." Nie wiedziałam co robić ale jednego byłam pewna Elisabeth na pewno w swoim pokoju ma gdzieś jego numer. Szczęśliwy dzień? Chyba nie. Ale na szczęście znalazłam jego numer.
-Ashton?-zapytałam .
-Sophi'a? Siostra Elisabeth?-zapytał swoim zachrypniętym głosem.
-T-tak.-wydukałam.
-Co jest?-zapytał.
-Bo napadli mnie dzisiaj dwaj mężczyźni i mam tobie i reszcie chłopaków coś przekazać-powiedziałam poddenerwowana.
-David i Brandon?-zapytał chyba wiedział o kogo chodzi.
-Tak oni.-szepnęłam.
-Coś Ci zrobili?-zapytał poddenerwowany.
-To znaczy mam lekko rozciętą rękę i tyle.. Ale napędzili mi strachu- powiedziałam.
-Dobra Sophii mów co kazali Ci przekazać proszę- powiedział słyszałam głosy chłopaków.
-Powiedział, że będziesz musiał wykonać siedem zadań... Jeśli Ci na mnie zależy... Że gra rozpocznie się jutro o 15.00 i mam być gotowa i czujna. Aha i powiedział David, że jeśli komuś coś powiemy zabiją mnie i Elisabeth... -powiedziałam łkając.
-Spokojnie myszko... Zrobię to -powiedział po czym się rozłączył.
Czy on do mnie powiedział myszko? Od razu zrobiło mi się lepiej. Podniósł mnie na duchu. Byłam trochę happy. I jeszcze wykona te śmiertelnie cholerne siedem zadań. Mam nadzieję ,że mu się uda... Tak bardzo tego chcę... Czy on może sobie czymś u nich nagrabił? Może skrywa jakąś tajemnicę?
Świetny kiedy następny ? <3^^
OdpowiedzUsuńJuż jest <3
OdpowiedzUsuń